Rząd chce nie tylko decydować o tym, jakich pieców mamy używać w domach, ale również o tym, czym mamy w nich palić. Ministerstwo energii przygotowało ustawę, która ma spowodować, że z rynku zniknie najbardziej brudzący, ale też najtańszy węgiel. To zła wiadomość dla kieszeni Polaków, ale dla środowiska, a zwłaszcza powietrza, bardzo dobra. Przecież Polska pod tym względem zanieczyszczenia środowiska bardziej przypomina Azję, niż Europę.
Rząd powie, czym wolno palić w piecu, a nad komin wyśle drona
Według ostatniego raportu UNICEF jedno na siedmioro dzieci na świecie, czyli ok. 300 milionów, żyje na obszarach, gdzie powietrze jest uznawane za toksyczne, czyli takie, w którym stężenie pyłów i substancji niebezpiecznych dla zdrowia przekracza więcej niż sześciokrotnie normy międzynarodowe. Raport UNICEF nie mówi wprawdzie wprost o poszczególnych krajach, ale wystarczy tylko spojrzeć na zdjęcia satelitarne, żeby uzmysłowić sobie powagę sytuacji. Nad Polską wisi chmura zanieczyszczeń. Podobne wnioski można wyciągnąć z badań WHO. Wynika z nich, że spośród 50. najbardziej zanieczyszczonych pyłem europejskich miast, aż 33 leżą w Polsce. Niechlubny rekord w tej kwestii należy do Żywca, a na drugim miejscu jest Pszczyna. Trzecie miejsce przypadło bułgarskiemu Dimitrowgradowi. A potem znów idą polskie miasta: Rybnik, Wodzisław Śląski, Opoczno, Sucha Beskidzka i Godów. Kraków, który jest uznawany za miasto z najbrudniejszym powietrzem- znajduje się na 11. miejscu.
Wpływ zanieczyszczeń powietrza na nasze zdrowie jest ogromny. Najbardziej cierpi układ oddechowy. Pyły, których średnica nie przekracza 10 mikrometrów, gdy dostaną się do płuc, powodują kaszel, problemy z oddychaniem oraz zadyszkę. Przyczyniają się też do rozwoju chorób układu oddechowego i rozmaitych alergii- astmy, kataru siennego czy zapalenia spojówek. Za najbardziej niebezpieczne są uznawane zanieczyszczenia o średnicy poniżej 2,5 mikrometra, czyli tzw. pyły drobne, które mogą przenikać do krwi, a nawet doprowadzić do chorób serca. Za emisję pyłów i innych zanieczyszczeń w Polsce oskarżany jest głównie przemysł i transport, jednak największym winowajcą, który odpowiada za więcej niż połowę zanieczyszczeń, są domowe piece. I dlatego te piece i to, czym się w nich pali rząd wziął na celownik i postanowił walczyć ze smogiem.
Najwięcej pyłów emitują stare i często źle wyregulowane kotły i piece domowe. A mimo, że mówi się o tym od lat, nadal najczęściej używa się ich do ogrzewania domów. Specjaliści z Krakowskiego Instytutu Ekonomii Środowiska wyliczyli, że aż 70 proc. domów jednorodzinnych, czyli 3,8 miliona jest ogrzewanych węglem w indywidualnych kotłach i piecach. Ich mieszkańcy, choć jest to zabronione, często palą w nich również śmieci i odpadki. Ok. 3 mln pieców domowych to ręczne kotły zasypowe. Blisko połowa z nich ma więcej niż 10 lat, więc jest uważana za przestarzałe. Co szósty ma więcej niż 20 lat. Trudno więc w tym wypadku mówić o dochowaniu jakichkolwiek norm emisyjnych. Co więcej, nasze domy nie trzymają ciepła. Ponad 1,5 mln jest zupełnie nieocieplona, a w dalszych 10 proc. została zastosowana najcieńszą możliwa warstwa docieplenia (do 5 cm). Tylko w co dziesiątym budynku jest docieplenie grubsze niż 10 cm. Są to zwykle nowsze domy, które zostały zbudowane po 2000 r. W rezultacie ogrzewanie jest nieskuteczne. W nieocieplanych domach trzeba palić dużo, żeby dało się w nich mieszkać. Koszty takiego ogrzewania oczywiście rosną, a razem z nimi zagęszcza się smog.
Polskie władze już od dawna starają się walczyć z tym problemem. W ubiegłym roku prezydent podpisał tzw. ustawę antysmogową. Pozwala ona na to, żeby samorządy decydowały o tym, czym mieszkańcy mogą palić w piecach. Na taki krok zdecydował się na razie tylko samorząd Krakowa, co oczywiście spotkało się z krytyką ze strony części mieszkańców. Teraz rząd zamierza odgórnie określić, jakie piece można zainstalować w domu i czym w nich palić. Na pierwszy ogień poszło rozporządzenie, dzięki któremu dopuszczone będą do sprzedaży wyłącznie takie kotły, które będą spełniały najwyższe parametry emisyjne. Już za dwa lata nie będzie wolno zainstalować innego pieca. Podobne rygory wprowadzili u siebie Czesi.
Za domowe piece, a właściwie za paliwo do nich, wzięło się też ministerstwo energii. Tam pracują nad nowelizacją ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. Jej celem jest stworzenie warunków prawnych, które umożliwią wprowadzenie rygorów jakościowych dla paliw stałych, także przez stosowne rozporządzenia – powiedział Mariusz Kozłowski z resortu energii. Nie wyjaśnił jednak, kiedy te przepisy mogą wejść w życie. Resort chciałby zakazać spalania w piecach najtańszego paliwa, czyli tzw. mułu węglowego i flotokoncentratu, które są odpadami przy wydobyciu węgla. Choć specjaliści bronią ich walorów, bo przecież to także węgiel, tylko w drobinach o średnicy mniejszej niż 1 mm. Jednak, gdy są spalane w niedostosowanych do tego piecach przyczyniają się do powstawania smogu. I znów pojawia się problem kosztów. Tona mułu kosztuje nie więcej niż 300 zł, a węgiel jest dwa a nawet trzy razy droższy.
Oczywiście, zmiana prawa nie jest jedynym sposobem walki z niską emisją. Właściciele domów ogrzewanych piecami mogą się spodziewać wizyt strażników miejskich. Wystarczy, że ktoś stwierdzi, że z komina sąsiada wydobywa się cuchnący dym i zawiadomi o tym strażników. Mogą oni przyjść i sprawdzić, czym pali się w piecu przynależnym do tego komina i czy przypadkiem nie są to śmieci. Tak będzie w Sosnowcu. Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzili do kontroli tego, czym pali się w piecach i kotłach w budynkach na naszym terenie - zapowiedział prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński. Podobne rozwiązania wprowadziła w ubiegłym roku Ruda Śląska.
Bardziej skutecznie smog można tropić wykorzystując nowe technologie. W Głównym Instytucie Górnictwa w Katowicach zbudowano drona, który jest wyposażony w aparaturę mierzącą zanieczyszczenie powietrza. Ma on czujniki laserowe, które wykrywają źródła niskiej emisji. Oznacza to, że potrafi pobierać próbki zanieczyszczeń bezpośrednio znad konkretnego komina. Dzięki temu od razu można będzie ustalić z jakiego paliwa pochodzi dym. Takie urządzenia już latają nad Bytomiem. W tamtejszym magistracie twierdzą, że dzięki pomiarom z dronów można będzie wystawiać mandaty osobom. Które palą w domowych piecach np. śmieci. Urzędnicy zapewniają jednak, że bardziej im chodzi im o edukację i uświadamianie mieszkańców.
Wpływ zanieczyszczeń powietrza na nasze zdrowie jest ogromny. Najbardziej cierpi układ oddechowy. Pyły, których średnica nie przekracza 10 mikrometrów, gdy dostaną się do płuc, powodują kaszel, problemy z oddychaniem oraz zadyszkę. Przyczyniają się też do rozwoju chorób układu oddechowego i rozmaitych alergii- astmy, kataru siennego czy zapalenia spojówek. Za najbardziej niebezpieczne są uznawane zanieczyszczenia o średnicy poniżej 2,5 mikrometra, czyli tzw. pyły drobne, które mogą przenikać do krwi, a nawet doprowadzić do chorób serca. Za emisję pyłów i innych zanieczyszczeń w Polsce oskarżany jest głównie przemysł i transport, jednak największym winowajcą, który odpowiada za więcej niż połowę zanieczyszczeń, są domowe piece. I dlatego te piece i to, czym się w nich pali rząd wziął na celownik i postanowił walczyć ze smogiem.
Najwięcej pyłów emitują stare i często źle wyregulowane kotły i piece domowe. A mimo, że mówi się o tym od lat, nadal najczęściej używa się ich do ogrzewania domów. Specjaliści z Krakowskiego Instytutu Ekonomii Środowiska wyliczyli, że aż 70 proc. domów jednorodzinnych, czyli 3,8 miliona jest ogrzewanych węglem w indywidualnych kotłach i piecach. Ich mieszkańcy, choć jest to zabronione, często palą w nich również śmieci i odpadki. Ok. 3 mln pieców domowych to ręczne kotły zasypowe. Blisko połowa z nich ma więcej niż 10 lat, więc jest uważana za przestarzałe. Co szósty ma więcej niż 20 lat. Trudno więc w tym wypadku mówić o dochowaniu jakichkolwiek norm emisyjnych. Co więcej, nasze domy nie trzymają ciepła. Ponad 1,5 mln jest zupełnie nieocieplona, a w dalszych 10 proc. została zastosowana najcieńszą możliwa warstwa docieplenia (do 5 cm). Tylko w co dziesiątym budynku jest docieplenie grubsze niż 10 cm. Są to zwykle nowsze domy, które zostały zbudowane po 2000 r. W rezultacie ogrzewanie jest nieskuteczne. W nieocieplanych domach trzeba palić dużo, żeby dało się w nich mieszkać. Koszty takiego ogrzewania oczywiście rosną, a razem z nimi zagęszcza się smog.
Polskie władze już od dawna starają się walczyć z tym problemem. W ubiegłym roku prezydent podpisał tzw. ustawę antysmogową. Pozwala ona na to, żeby samorządy decydowały o tym, czym mieszkańcy mogą palić w piecach. Na taki krok zdecydował się na razie tylko samorząd Krakowa, co oczywiście spotkało się z krytyką ze strony części mieszkańców. Teraz rząd zamierza odgórnie określić, jakie piece można zainstalować w domu i czym w nich palić. Na pierwszy ogień poszło rozporządzenie, dzięki któremu dopuszczone będą do sprzedaży wyłącznie takie kotły, które będą spełniały najwyższe parametry emisyjne. Już za dwa lata nie będzie wolno zainstalować innego pieca. Podobne rygory wprowadzili u siebie Czesi.
Za domowe piece, a właściwie za paliwo do nich, wzięło się też ministerstwo energii. Tam pracują nad nowelizacją ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. Jej celem jest stworzenie warunków prawnych, które umożliwią wprowadzenie rygorów jakościowych dla paliw stałych, także przez stosowne rozporządzenia – powiedział Mariusz Kozłowski z resortu energii. Nie wyjaśnił jednak, kiedy te przepisy mogą wejść w życie. Resort chciałby zakazać spalania w piecach najtańszego paliwa, czyli tzw. mułu węglowego i flotokoncentratu, które są odpadami przy wydobyciu węgla. Choć specjaliści bronią ich walorów, bo przecież to także węgiel, tylko w drobinach o średnicy mniejszej niż 1 mm. Jednak, gdy są spalane w niedostosowanych do tego piecach przyczyniają się do powstawania smogu. I znów pojawia się problem kosztów. Tona mułu kosztuje nie więcej niż 300 zł, a węgiel jest dwa a nawet trzy razy droższy.
Oczywiście, zmiana prawa nie jest jedynym sposobem walki z niską emisją. Właściciele domów ogrzewanych piecami mogą się spodziewać wizyt strażników miejskich. Wystarczy, że ktoś stwierdzi, że z komina sąsiada wydobywa się cuchnący dym i zawiadomi o tym strażników. Mogą oni przyjść i sprawdzić, czym pali się w piecu przynależnym do tego komina i czy przypadkiem nie są to śmieci. Tak będzie w Sosnowcu. Będziemy bardzo rygorystycznie podchodzili do kontroli tego, czym pali się w piecach i kotłach w budynkach na naszym terenie - zapowiedział prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński. Podobne rozwiązania wprowadziła w ubiegłym roku Ruda Śląska.
Bardziej skutecznie smog można tropić wykorzystując nowe technologie. W Głównym Instytucie Górnictwa w Katowicach zbudowano drona, który jest wyposażony w aparaturę mierzącą zanieczyszczenie powietrza. Ma on czujniki laserowe, które wykrywają źródła niskiej emisji. Oznacza to, że potrafi pobierać próbki zanieczyszczeń bezpośrednio znad konkretnego komina. Dzięki temu od razu można będzie ustalić z jakiego paliwa pochodzi dym. Takie urządzenia już latają nad Bytomiem. W tamtejszym magistracie twierdzą, że dzięki pomiarom z dronów można będzie wystawiać mandaty osobom. Które palą w domowych piecach np. śmieci. Urzędnicy zapewniają jednak, że bardziej im chodzi im o edukację i uświadamianie mieszkańców.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj